- Był też przesiąknięty Cracovią, choć występował w niej na drugoligowych boiskach, czyli wówczas na zapleczu ekstraklasy – wspomina Krzysztof Wądrzyk, kolega z wspólnych występów w Iskrze Klecza, obecnie szkoleniowiec Kalwarianki. - To dlatego chętnie pojechał z oldbojami „Pasów” do Myślenic, by rozegrać mecz z rówieśnikami Dalinu z okazji 100-lecia myślenickiego klubu. Gdyby wiedział, że jedzie po śmierć, pewnie by zrezygnował. Los tak chciał. Gdyby człowiek wiedział, że się przewróci, to usiadłby na krześle – dodaje łamiącym głosem szkoleniowiec.
We wszystkich klubach, przez które przewinął się Jacek Felsch, wspominają go jako duszę towarzystwa. Lubił pomagać.
- Pamiętam, że już po oficjalnym zakończeniu przygody z piłką w barwach Niwy Nowa Wieś, poprosiłem „Felka”, by pomógł mi w Beskidzie Andrychów utrzymać zespół w szeregach trzecioligowców, a groził nam spadek. Bez wahania przyszedł na ostatnich pięć spotkań sezonu. Choć zagrał „z marszu”, był pierwszoplanową postacią zespołu i był jednym z ojców utrzymania Beskidu w trzeciej lidze – wspomina Krzysztof Wądrzyk.
Dobrzy znajomi z boiska blisko siebie spędzali minione wakacje. Krzysztof Wądrzyk był w Grzybowie na Bałtykiem, a Jacek Felsch w pobliskim Sarbinowie. Planowali wspólne spotkanie, by porozmawiać o dobrych czasach.
- Tak przekładaliśmy spotkanie, że ostatecznie porozmawialiśmy tylko telefonicznie. To była nasza ostatnia rozmowa. Kiedy dostałem wiadomość o śmierci „Felka” w niedzielny ranek, serce podeszło mi do gardła – opowiada łamiącym głosem Wądrzyk.
Broniąc barwa Kalwarianki świętował z nią awans do III ligi pod wodza Marka Motyki. Potem walczył z Kalwarianką na trzecioligowych boiskach. To był wtedy trzeci szczebel rozgrywkowy w kraju. W Kalwarii przyszło mu przeżyć gorycz spadku, ale stamtąd przeniósł się na sezon do Cracovii.
Pierwszą przygodę z Beskiem „Felek” miał w czasach, gdy prowadził ten zespół Mirosław Kmieć, obecnie asystent Jana Urbana w ekstraklasowym Górniku Zabrze.
- Był duszą zespołu i pomagał trenerowi w pracy, a nie muszę ukrywać, że w ligach regionalnych trener wraz z doświadczonymi piłkarzami stara się zmotywować zespół w trudnych chwilach, a takich przecież nie brakowało – opowiada trener Kmieć. - To, że nie traciliśmy goli, budując solidną markę Beskidu w środku tabeli trzeciej ligi, było w dużej mierze jego zasługą. Jak bramkarz jest solidny i potrafi wybronić więcej niż to, co do niego należy, wtedy inni czują się pewniej.
Feralnego dnia Jacek Felsch wracał z meczu oldbojów Cracovii z Myślenic. Przechodził przez jezdnię w niedozwolonym miejscu na zakopiance. Potrącił go samochód. Już nie wróci do trenerskiej pracy z młodzieżą w Bielsku-Białej i specjalistycznych treningów bramkarskich w zaprzyjaźnionych klubach.
- Myślę, że wielu z dumą powie, że miało przyjemność pracować i grać z Jackiem Felschem – kończy Mirosław Kmieć.
Bądź na bieżąco i obserwuj
- Powiat wadowicki. Poznaj swojego dzielnicowego [Rewiry, telefony]
- Wadowiczanka poszukiwana w 190 krajach za oszustwa! Ofiarą m.in. prezes NIK
- W Wadowicach nie będzie tablicy dla komunistycznych “bohaterów”
- W Wadowicach powstanie Mini Centrum Nauki Kopernik. Pierwsze takie w Małopolsce
- Mieszkańcy Kalwarii Zebrzydowskiej mogą wziąć udział w testach leku na COVID-19
- Wypieki gwiazdy kulinarnego show TVP szokują internautów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?