Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niezwykły pogrzeb ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, znanego duchownego, brata niepełnosprawnych. Na cmentarzu zapłonęły nawet race

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Wideo
od 12 lat
Czwartek, 18 stycznia, był drugim dniem ceremonii pogrzebowych ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. O godzinie 10 wprowadzono trumnę do kościoła pw. św. Brata Alberta w Radwanowicach. To w tej miejscowości żył ks. Tadeusz, tu pracował, pełnił posługę i tu chciał być pochowany. Pochowany został na cmentarzu w sąsiedniej Rudawie. Zmarłego ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, prezesa tej fundacji pochowano w grobowcu śp. Zofii Tetelowskiej, właścicielki dworu w Radwanowicach, która oddała ten swój majątek, żeby powstała placówka dla osób niepełnosprawnych. W drugi dzień pogrzebu uroczystościom przewodniczył ks. bp. Damian Muskus, biskup pomocniczy Archidiecezji Krakowskiej. Modlitwy odbywały się w obrządkach łacińskim i ormiańskim.

Do uczestników pogrzebu listy skierowało wiele osób i instytucji, ale odczytano tylko te od: metropolity abp. Marka Jędraszewskiego, pary prezydenckiej Agaty Kornhauser–Dudy i Andrzeja Dudy oraz wicepremiera, ministra obrony narodowej Władysława Kosiniaka-Kamysza.

Na pogrzeb ks. Tadeusza przybyły tysiące osób, nie zmieścili się w małym kościele w Radwanowicach. Wypełnili salę teatralną oraz namioty rozłożona na placu parkingowym przed kościołem. Pocztów sztandarowych przybyło tak wiele, że stanęli w dwóch szeregach na całej długości parkingu. Przybyli nie tylko przedstawiciel organizacji społecznych, patriotycznych, historycznych, ale także kibice i grupy rekonstrukcyjne. Wszyscy, z którymi przyjaźnił się zmarły Kapłan.

"Zamieszkał wśród ludzkiej biedy"

Podczas mszy żałobnej kazanie wygłosił bp. Damian Muskus.

- Bóg widział w ks. Tadeuszu człowieka, który szczerze pragnął żyć Kazaniem na górze, nawet jeśli go to wiele kosztowało. Nawet jeśli ormiański temperament wygrywał z chrześcijańską łagodnością, a tęsknota do prawdy i sprawiedliwości wyostrzała słowa i prowadziła go na barykady - mówił biskup.

Wskazał, że Zmarły za swój dom obrał wspólny dom z osobami, które są w społeczeństwie najsłabsze, najbardziej bezbronne. Ich wybrał jako swoją rodzinę. Stał się dla nich jak ojciec. Dodał, że osoby najsłabsze były jego życiową siłą. Był wrażliwy na ludzkie biedy i wśród tych bied zamieszkał.

- Jedna z najważniejszych lekcji, jaką nam przekazał, brzmi: bezbronni i najsłabsi są źródłem bezinteresownej i czystej miłości. Z nimi, kruchymi i maluczkimi, nasz świat staje się bardziej ludzki. Ksiądz Tadeusz wierzył niezłomnie, bo doświadczał tego na co dzień, że jeśli człowiekowi z niepełnosprawnością podamy rękę, to zyskamy skarb przyjaźni cenniejszej niż złoto. Tego się od niego uczyliśmy jako społeczeństwo i jako wspólnota Kościoła - mówił biskup.

Spoczął blisko swoich przyjaciół, blisko Radwanowic

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zmarł 9 stycznia w szpitalu w Chrzanowie. Spoczął na cmentarzu w Rudawie, blisko Radwanowic. Pochowano go w grobowcu śp. Zofii Tetelowskiej, która poświęciła swój majątek dla niepełnosprawnych i była jedną z trojga fundatorów Fundacji im. Brata Alberta obok Stanisława Pruszyńskiego i ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Teraz dwoje z trojga fundatorów spoczywać będą razem.

Jak powiedział podczas pogrzebu Wojciech Bonowicz, członek Rady Fundacji - ks. Tadeusz został pochowany w białym ornacie, na którym została wyhaftowana postać św. Brata Alberta.

Kiedyś ks. Tadeusz marzył, żeby być pochowanym w Radwanowicach, które stały się jego domem. Planował nawet zorganizowanie cmentarza w okolicy kościoła, w niedalekim sąsiedztwie obiektów dla niepełnosprawnych. Jednak potem teren ten oddał dla Fundacji Anny Dymnej "Mimo Wszystko", bo uznał, że żywym jest bardziej potrzebny.

Anna Dymna wraz z niepełnosprawnymi wspominała swojego przyjaciela ks. Tadeusza.

- Słowa dzisiaj są małe i bezradne - mówiła. - Tadzik, mój "młodszy braciszek" czasem miał wiele zmartwień, bo przecież był walecznym, nieprzejednanym rycerzem prawdy, sprawiedliwości i uczciwości. A gry był zmartwiony to w Radwanowicach odzyskiwał radość - mówiła Anna Dymna, opowiadała o planach na lipiec - wspólnego wyjazdu do Armenii.

Dodała, że dzięki zmarłemu Kapłanowi wszyscy w Radwanowicach są rodziną. - On był dla wszystkich ojcem, tatą był. Umiał rozmawiać, żartować, czasem skarcił, ale nauczył nas tutaj, jak bardzo jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. Wprowadzał nas w cudowny świat, pełen słońca, radości - taki pozytywny - wspominała aktorka.

Brat niepełnosprawnych

Duchownego najpierw pożegnali jego podopieczni - przyjaciele, których szanował i cenił. Oni modlili się przy trumnie swojego prezesa już w środę, 17 stycznia.

- Był dla nas jak brat - powiedział jeden z podopiecznych z Warsztaty Terapii Zajęciowej w Chrzanowie, jednej z 38 placówek Fundacja im. Brata Alberta rozsianych po całej Polsce. Pracownicy fundacji opiekunowie mówią, że podopieczni nigdy nie traktowali ks. Tadeusza jak szefa czy prezesa, ale jak zatroskanego o nich przyjaciela.

Ks. dr Henryk Zątek, proboszcz parafii w Cięcinie w województwie śląskim, przyjaciel zmarłego Kapłana, podczas pierwszego dnia uroczystości pogrzebowych mówił, że trzeba mieć ogromne umiejętności, żeby pomagać nie tylko doraźnie, jednorazowo, ale systemowo.

- Zorganizować taką "machinę" jak Fundacja im. Brata Alberta to wielkie osiągnięcie ks. Tadeusza. Dość powiedzieć, że tych jednostek: ośrodków, warsztatów terapii zajęciowej, świetlic, domów seniora i domów pobytu stałego, jest 38 w Polsce - mówił proboszcz z Cięciny. Każdego dnia gromadzi się w tych ośrodkach 1200 osób z rożnymi niepełnosprawnościami. Potrzeba do tego 500 pracowników. To wielkie dzieło.

Chętni, aby pchać wózek ks. Tadeusza

Ks. Tadeusz dawał radość, szczęście osobom niepełnosprawnym w placówkach, które tworzył. Sam potwierdzał również, że ten ośrodek w Radwanowicach, w których przebywał na co dzień, dawał także radość jemu - ks. Tadeuszowi.

- W Radwanowicach był szczęśliwy. Gdy zachorował i jeździł na wózku to podczas rozmowy za mną powiedział: Kto, gdzie zaopiekowałby się tak mną, jak tu w fundacji. Oni tutaj kłócą się, kto będzie woził mnie na wózku, jeździł ze mną, bo ja siedzę na wózku. Było tylu chętnych - opowiadał ks. Henryk.

Pogrzeb ks. Tadeusza przyciągnął rzesze podopiecznych Fundacji, przyjaciół Zmarłego, osobistości z całego kraju. Przed kościołem w Radwanowicach zamontowano telebim, żeby umożliwić wszystkim chętnym udział w modlitwach, bo kościół jest zbyt mały, żeby pomieścić wszystkich chcących wziąć udział w modlitwach i mszy żałobnej. Parkingi zorganizowano w sąsiednich wioskach w Rudawie i Pisarach, a busy dowoziły uczestników uroczystości do Radwanowic.

Uroczystości pogrzebowe trwały bardzo długo. Nie przewidziano przemówień, a listy kondolencyjne można wysyłać na adres mailowy Fundacji im. Brata Alberta: [email protected]. Księgi kondolencyjne udostępniono w czwartek w punkcie informacyjnym w Radwanowicach i w kościele w Rudawie.

W Polsce przybywa uchodźców z Ukrainy

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na myslenice.naszemiasto.pl Nasze Miasto