Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po czerwcowej powodzi w Małopolsce ludzie wciąż naprawiają szkody

Paweł Chwał, Stanisław Śmierciak
Jan Kosiorowski z Olkusza boi się kolejnej powodzi
Jan Kosiorowski z Olkusza boi się kolejnej powodzi fot. Emilia Kotnis-Górka
Mieszkańcy miasteczka Dobczyce koło Myślenic zmagają się ze skutkami niedzielnej nawałnicy, jaka przeszła nad ich miastem. Naprawianie szkód będzie długie, żmudne i kosztowne. Wiedzą o tym dobrze Małopolanie, którzy ucierpieli w czerwcowej powodzi. Mimo milionów wydanych na pomoc, skutki powodzi będą jeszcze długo widoczne.

Dla najbardziej poszkodowanych powodzian wojewoda wypłacił 5 mln zł. Pieniądze te są przeznaczone na najpilniejsze potrzeby poszkodowanych, m.in. ubrania, remont zalanych mieszkań, zniszczonych podłóg, łóżek. Zorganizowano także kolonie dla dzieci powodzian. Na dwutygodniowe wakacje wyjechało 245 osób. Na naprawę zniszczonych dróg i mostów wojewoda przeznaczył 47 mln zł. Jednak ta pomoc, mimo że potężna, to kropla w morzu potrzeb. Stanisław Barnaś z podtarnowskiego Skrzyszowa w nocy z 26 na 27 czerwca stracił majątek wart ponad 20 tysięcy złotych. - Powódź kompletnie nas zaskoczyła - przyznaje skrzyszowianin. Jak podkreśla, jego dom znajduje się w części wsi, którą wielka woda do tej pory omijała. Jednak tamtej nocy nadciągająca od Szynwałdu fala na Wątoku zalewała wszystko po drodze, również jego gospodarstwo.
- W domu miałem ponad pół metra wody - wspomina.

Musiał wymienić wszystkie podłogi, osuszyć ściany i wyrzucić część zalanych mebli. Jeszcze większe straty poniósł w inwentarzu i budynku gospodarczym. W powodzi zginęło 17 kur i 24 króliki, woda zalała przechowywaną w spichlerzu pszenicę i owies, uszkodziła silniki elektryczne i komputer w samochodzie. Na naprawę tych wszystkich szkód pan Stanisław dostał 6 tys. zł zapomogi z gminy. Pieniędzy starczyło na wymianę podłóg i osuszenie ścian w domu. - Do opłacenia mam jeszcze malarza. Robił kilka dni, na pewno słono sobie policzy. Tylko skąd na to brać, skoro ubezpieczyciel nie przelał mi jeszcze ani złotówki? - zastanawia się rolnik. Zapomogi z publicznych pieniędzy na próżno oczekiwała natomiast rodzina Szewczyków i Kozieńskich ze Starego Sącza. W domu przy ul. Partyzantów mieszkają Michał Szewczyk z żoną Heleną, córką Haliną i jej mężem Wiesławem Kozieńskim oraz trojgiem wnucząt. Woda z płynącego nieopodal potoku Moszczeniczanka zalała ich 28 czerwca. - Na szczęście nie wdarła się do pokoi, ale sutereny zalała na ponad metr - opowiada Wiesław Kozieński. - Pływało wszystko, co tam było: samochód, motocykl, piece centralnego ogrzewania na gaz i węgiel, pralki, lodówki, szafy z drogimi narzędziami.

Szewczykowie i Kozieńscy wycenili szkody na ponad 20 tys. zł. - Tych sześciu tysięcy obiecanych powodzianom przez premiera nigdy nie zobaczyliśmy. Nam dostało się bodaj 300 złotych, bo ponoć sutereny to nie mieszkanie - mówi Helena Szewczyk. Więcej pieniędzy dostali z ubezpieczenia. - Skutki tamtego potopu odczuwamy jednak do dziś - mówi pani Helena. - Ściany jeszcze nie są osuszone, choć wietrzymy i dogrzewamy sutereny. Boimy się, że jeśli nie wyschną przed jesiennymi szarugami, to chwyci się ich grzyb. Najgorzej będzie z dziećmi, bo im grożą wtedy alergie i choroby. Łaskawiej czerwcowa powódź obeszła się z mieszkańcami Małopolski zachodniej, jednak i tam ludzie ponieśli straty. 29 czerwca nawałnica przeszła nad Olkuszem. Na ul. Pakuska studzienki kanalizacyjne nie były w stanie przyjąć mas wody i zamieniły się w fontanny tryskające m.in. fekaliami. Zanieczyszczenia dostały się do domów, zniszczyły piwnice i łazienki. Najbardziej ucierpiała posesja państwa Filo, przez którą przeszedł rwący potok, niszcząc betonowy podjazd, ogródek, garaż i pomieszczenia gospodarcze. Szkody naprawiali we własnym zakresie - nie byli ubezpieczeni.

Ich sąsiadowi Janowi Kosiorowskiemu zanieczyszczenia też zalały ogród. Teraz, mimo że olkuskie wodociągi zamontowały na ul. Pakuska specjalne klapy, które w przyszłości mają uchronić posesje przed zalaniem, Kosiorowski obawia się skutków kolejnej powodzi. - Klapy załatwiają sprawę tylko połowicznie, bo przy pierwszej lepszej nawałnicy fekalia znowu uprzykrzą nam życie - prorokuje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Po czerwcowej powodzi w Małopolsce ludzie wciąż naprawiają szkody - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na myslenice.naszemiasto.pl Nasze Miasto