Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z zazdrości o kobietę omal nie spalił swojego synka

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Oskarżony Artur M.
Oskarżony Artur M. Artur Drożdżak
Artur M. nie mógł się pogodzić z myślą, że jego dawna dziewczyna znalazła sobie nowego chłopaka. Z zazdrości postanowił spalić jej dom i omal nie uśmiercił siedmiu osób, które były w środku. W tym swojego synka.

WIDEO: ZAKAZ WSTĘPU

Około roku 2010 Artur pojawił się u Kazimierza Ż. gotowy do odbycia praktyk zawodowych w jego warsztacie samochodowym. Przyjeżdżał punktualnie, uczył wytrwale i był pełen zapału, by pokazać, że i z niego kiedyś będzie dobry mechanik. Podczas tych praktyk wpadła mu w oko córka szefa, czyli uśmiechnięta, szczupła, blondynka. Jej także przypadł do gustu niebrzydki praktykant. Dla 15-latki to była pierwsza, młodzieńcza miłość. Dla niego podobnie, choć faceci to pojmują nieco inaczej. Zostali parą.

Artur, Karolina i wódka

**
Artur mimo młodego wieku przepadał za alkoholem i mocniejszymi doznaniami po zażyciu narkotyków. Od początku był zazdrosny o Karolinę i sprawdzał jej telefon. Potrafił zadzwonić do jej koleżanki i pytał wtedy, czy Karolina stoi obok niej. Ukradł auto jednej ze znajomych dziewczyny i usłyszał za to wyrok. Kolejny popis dał podczas studniówki Karoliny, gdy upił się i upierał, że siądzie za kółkiem, by pojechać do domu. Gdy dziewczyna nie chciał mu oddać kluczyków urządził awanturę, rzucił grubiańskie słowa w kierunku ukochanej. Musiała prosić o wsparcie jego rodziców. Skończyło się na interwencji policji i odwiezieniu Artura na izbę wytrzeźwień. Karolina ze wstydu zerwała z nim.

Rodzi się Sebastian

**
Po kilku miesiącach odnowili kontakty i owocem ich związku stał się syn Sebastian. Przyszedł na świat w Wigilię 2015 r. Wydawało się, że Artur dojrzał. Zamieszkał z Karoliną i jej rodziną w Skomielnej. Dbał o synka, pielęgnował go, dawał pieniądze na utrzymanie. Z wybranką ciągle się kłócił z byle powodu i nie stronił od zgubnych używek. Po pół roku para przeniosła się do rodziców Artura. To nie poprawiło ich relacji. Młody tata zaczął zaniedbywać partnerkę i dziecko. Wymykał się nocami na imprezy, bo zmienianie pieluch syna już go nie interesowało.

- Po narkotykach w mojego brata wstępował jakiś diabeł, wszystko niszczył, nawet auta - zeznała siostra Artura. Rozwiązaniem wydawała się wyprowadzka do domu w Ludźmierzu, ale okazało się, że dziewczyna przestała mieć wsparcie partnera. Zarabiał, ale na dziecko nie dawał już pieniędzy, bo wódka i narkotyki były ważniejsze. Potem wyszło na jaw, że podczas jednej imprezy dopuścił się zdrady i związał z inną dziewczyną. Dla Karoliny to oznaczało koniec ich związku. Jeszcze przez moment miała nadzieję na opamiętanie się partnera.

Zabrała synka i z tortem pojechała do Artura, by celebrować pierwsze urodziny ich synka Sebastiana, ale partnera nie było w domu. Pojawił się na moment z nową kobietą, gdy Karolina zabierała swoje rzeczy i wyprowadzała się z Ludźmierza. To nie była okazja, by poważnie porozmawiać o przyszłości.

Był bardziej skory do rozmowy kilka miesięcy później, gdy dostał pozew o alimenty w wysokości 1200 zł i gdy już rozstał się z nową kobietą. Wtedy w szaleńczym przypływie chorych uczuć zaczął bombardować Karolinę SMS-ami i telefonami. Potrafił bez zapowiedzi zjawiać się wieczorową porą w domu Karoliny, głośno pukał i budził wszystkich domowników. Był skoncentrowany tylko na swoich potrzebach.

Zwierzał się siostrze, że nigdy się nie pogodzi z tym, że Karolina mogła związać się z innym. Jego problemy psychiczne nasilały się i podjął próbę samobójczą. Zgodził się na leczenie w zamkniętym ośrodku i prosił Karolinę, by go tam odwiedzała z synem. Wywiązywała się z obietnicy. Artur był przekonany, że to nowe otwarcie ich relacji, ale przeszłości nie dało się wymazać jednym gestem.

Karolina dostrzegała już, że te zapewnienia o głębokim uczuciu, poprawie i odbiciu się od dna to tylko iluzje. Wódka i narkotyki ciągle były obecne w życiu Artura i to na pierwszym miejscu. Nalegał na spotkanie, by porozmawiać o synu. Zgodziła się. Artur jednak upił się i nie przyszedł.

Pijany i naćpany

**
Przełożył spotkanie na następny dzień, czyli 14 kwietnia 2018 r. Nie panował nad sobą. Od rana wypił 12 piw, wciągał jakieś świństwo, które określał słowem "kryształ". Zajrzał do Karoliny. Kolega zawiózł ich do Cafe Słodka w Rabce. Tam w toalecie Artur wciągnął środki, ale zaklinał się na wszystkie świętości, że „jest czysty”. Obiecał spłacić zaległe alimenty. Drgnął, gdy powiedziała na odczepnego, że jest ktoś nowy w jej życiu.

To był blef Karoliny, ale Arturowi jakby ktoś dodał trucizny do kolejnego drinka. Odwiózł z kolegą Karolinę do domu, ale po rozstaniu nie przestał wysyłać kolejnych wiadomości tekstowych: o godzinie 22.38, i już po północy o 1, 1.22, 1.45. Ciągle trawił w sobie bolesną dla niego myśl, że Karolina ma innego… Po drugiej w nocy zamówił taksówkę i Marcin S. zawiózł go pod dom Karoliny. Wysiadł i nie było go kilka minut, a potem ruszyli dalej. Z oddali zobaczyli, że coś płonie. Taksówkarz zadzwonił do straży, ale dowiedział się, że już mają takie zgłoszenie i akcja ratunkowa trwa. Wtedy nie skojarzył, że pożar może mieć coś wspólnego z pasażerem, którego podrzucił do Skomielnej.

Przyznanie do kamerki

**
W aucie była włączona kamerka, która rejestrowała wypowiedzi Artura i jego rozmowę z kierowcą taxi. Warto zacytować kolejne zdania: paliło się tam, gdzie byliśmy... To, co ja podpaliłem... Ma się jarać, niech sobie wiedzą k...a, że nie ma żartów i tak nie będzie na mnie, bo swoje alibi mam, ale żem podpalił grubo, chyba żem przesadził trochę kołdrę tylko podpaliłem… - dokończył.

Karolina obudziła się pierwsza o 2.30 i zobaczyła płomienie na tarasie. Owinęła dziecko w koc i z krzykiem budziła innych. Ojciec też przypadkowo obudził się i rzucił się, by wyjechać z garażu samochodami klientów i uratować je przed wybuchem. Spalił się tylko jeden remontowany mercedes wart 14 900 zł. Gdy siedmioosobowa rodzina uciekała w panice, spadały już na nich płonące fragmenty budynku.

Z ustaleń biegłego wynikało, że źródło ognia znajdowało się na tarasie, gdzie na tapczan została rzucona susząca się kołderka. Potem płomienie zajęły elementy drewniane, doszły do ściany, objęły ocieplenie i pod dachem wdarły się do środka. Zabójczy był zwłaszcza dym, od niego ginie 90 proc. ofiar pożarów. Straty materialne sięgnęły 300 tys. zł. Rodzina Ż. z ubezpieczalni otrzymała 154 tys., ale by wyremontować dom wzięła jeszcze 20 tys. zł pożyczki i wydała 10 tys. oszczędności.

Wyrok skazujący

**
Artur M. nie przyznał się do winy, czyli wywołania pożaru i próby zabójstwa siedmiu osób. - Nigdy nie doprowadziłbym do sytuacji, by skrzywdzić syna - wyjaśniał na rozprawie.

Zasłabł, gdy usłyszał, że Sąd Okręgowy w Krakowie wymierzył mu karę 15 lat więzienia. Zdecydował też, że o warunkowe, przedterminowe zwolnienie może ubiegać się po odsiedzeniu 13 lat. Ma też Artur M. zapłacić po 20 tys. każdemu z pokrzywdzonych, czyli 140 tys. zł oraz dodatkowo 50 tys. zł nawiązki Kazimierzowi Ż.

Sąd uznał, że oskarżony chciał wywołać pożar i godził się na śmierć siedmiu osób, które były pogrążone w głębokim śnie, gdy podkładał ogień. Koronnym dowodem winy było nagranie z taksówki. Sąd nie dostrzegł okoliczności łagodzących, ale za to liczne obciążające, czyli brak skruchy i żalu. Artur śmiał się, gdy na rozprawie zeznawała mama Karoliny. To obrazowało jego stosunek do pokrzywdzonych.

W apelacji obrona sugerowała, że do pożaru mogło dojść nieumyślnie od papierosa, który się rzucony na kołderkę mógł się tlić i rozniecić ogień. Sąd Apelacyjny w Krakowie uznał jednak, że to było umyślne podpalenie i wyrok utrzymał w mocy. Jest prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Z zazdrości o kobietę omal nie spalił swojego synka - Gazeta Krakowska

Wróć na myslenice.naszemiasto.pl Nasze Miasto